Kilka słów o zaletach „grania z banią”

Nauczyciele gry na fagocie miewają czasami tendencję do czepiania się swoich uczniów jednej rzeczy: żeby podczas gry pilnowali, aby ich policzki były płaskie. Nie wiem jak to ująć w słowa tak, aby było prosto i zrozumiale – chodzi o to, aby podczas grania na policzkach nie tworzyły się bańki powietrza.

Oczywiście, pewnie ma to jakieś swoje plusy, głównie o charakterze wizualnym, z doświadczenia jednak wiem że może to powodować pewne problemy. Najbardziej bolesną konsekwencją takiego grania może się okazać zaciśnięcie ust, a co za tym idzie – ból.

Owo zaciśnięcie powoduje, że dopływ krwi do mięśni ust jest utrudniony, konsekwencją zaś tego jest zmniejszone odprowadzanie pojawiającego się w mięśniach kwasu mlekowego. Skutkiem tego z kolei u grającego pojawia się ból, który prędzej czy później zmusi go do przerwania gry, a w końcu odłożenia instrumentu na resztę dnia.

Jeśli jednak przyjrzeć się takiemu Klausowi Thunemannowi, Sergio Azzoliniemu czy innym znanym fagocistom, zarówno grającym solo jak i w orkiestrach, często można zauważyć coś zupełnie odwrotnego. Podczas grania mocno nadymają oni swoje policzki. U różnych fagocistów różnie to wygląda, u jednych powstają małe „piłeczki pingpongowe”, u innych pojawiają się balony jak u Dody (oczywiście umieszczone w trochę innym miejscu).

Naturalnie, fagociści pilnują przy tym, aby nie puszczać ust i nie „wypluć” stroika.

Okazuje się, że takie granie niesie za sobą wiele plusów. Przede wszystkim, większy komfort – luz podczas grania powoduje lepszy przepływ krwi, co pozwala szybciej odprowadzać z mięśni ust kwas mlekowy, nawet więc w razie pojawienia się bólu dość szybko on ustępuje.

„Granie z banią” niesie za sobą również korzyść w postaci lepszej jakości dźwięku. Jest on bardziej szlachetny, okrągły i głęboki, nie zaś szorstki i płytki.

Copyright © 2024. Powered by WordPress & Romangie Theme.